wyprawa do Tumu pod Łęczycą

Z racji obowiązków rodzinnych przytrafiło się, że trzeba było pokonać nieomal 200 km  plus niechęć do  wielkich zgromadzeń , za głośnych muzykantów i jedzenia po godzinie 20 ..i  nie było lekko  :D.  Ale też dzięki tej okoliczności  zwiedziliśmy Tum pod Łęczycą więc cała ta wyprawa wyszła na plusie 😀

Droga z Warszawy jest niby prosta … bo tylko trzeba pokonać  jakieś 90 + X km  (docelowo coś tak około +60 )  tyle, że te pierwsze 90   nieomal w tunelu .  Jazda  po autostradzie może i  nieskomplikowana ale też niesamowicie monotonna więc jeśli z dzieciakami to należy to bezwzględnie  uwzględnić. Postawili  bariery dźwiękochłonne nieomal na całej długości drogi !!! Bariery chroniące pola i sady przed nadmiernym hałasem ciągną się kilometrami i nic nie widać poza szarą płaszczyzną barier przetykaną krótkimi  przerwami , które  pozwalają stwierdzić, że ten czy inny sad lub  pole są świetnie zabezpieczone przed zgubnym  wpływem szosy .  Zjazd na A1  pozwolił lepiej ocenić cokolwiek  okolicę …. No cóż –  okolica  bardzo płaska . I w zasadzie bez lasów . Zjazd z A1 na  krzyżówce do Piątku i droga do Łęczycy . Teren dalej był monotonny i płaski , jakieś  pola dużych monokultur , wciąż bez lasów , za to stare drzewa porastają pobocza  dość wąskiej drogi lokalnej więc jedziemy wolno  . Góra Świętej Małgorzaty znajdująca się po lewej stronie  to lekkie zaskoczenie dla  podróżnika z racji  tego ,że  nagle wyskakuje zielenią z tej wszechogarniającej monotonnej równiny pól uprawnych . Na wzgórzu wyglądającym jak  górka  krzewów i drzew   połyskuje   budynek barokowego kościoła wraz z jego otoczeniem . Sama miejscowość ma długoletnią historię i wspominana jest już w „falsyfikacie trzemeszeńskim” z 1145, według którego w tymże właśnie roku w obecności legata papieskiego jeden z synów Bolesława Krzywoustego (nie wiadomo który) przekazuje wieś na Górze pod Łęczycą w posiadanie klasztorowi w Trzemesznie. W dokumencie jest wspomniana także usytuowana w tej wsi Kaplica Maryi, a więc w 1145 istniała już i wieś, i kaplica.( wg cytatu z wikipedii )  . Około 2  km od Łęczycy ( i podobnej odległości od wspomnianej Góry Św Małgorzaty ) znajduje się miejscowość Tum , w której posadowiony jest jeden z najstarszych i największych   kościołów w stylu romańskim w Polsce .  Jest to kolegiata łęczycka w Tumie . Wg badań i zapisów pomiędzy X a XIII wiekiem, na południowy zachód od dzisiejszej wsi Tum istniał gród .  Obecnie prowadzone są tam prace archeologiczne . Odkryto tam  fortyfikacje ziemne i  zespół fos . Dla zwykłego obserwatora wygląda to jak wzniesienie wśród pól ( przypominam , to jest teren nadzwyczajnie płaski ) Teren ten zwany jest Szwedzką Górką , bo w czasie wojen szwedzkich  tam umiejscowiła się szwedzka artyleria by razić pociskami fortyfikacje zamku w Łęczycy .

Makieta grodu w Tumie z Muzeum Wojska Polskiego w Warszawie

Zapraszam do zajrzenia na stronę http://m.wsiodle.lodzkie.pl/poi/index/poi/3275057/page/1/obj/#page-poi-gallery-0    tam znajdziecie zdjęcia i opis dot grodziska ( strona ze zdjęciami przewija się dziwnie , trzeba kliknąć na  niewyraźne zdjęcie , żeby się stało krystaliczne a  lewym przyciskiem myszki przytrzymując przeciągnąć w prawo do nowego zdjęcia . Tak, owszem troszkę to kłopotliwe ale  zamieszczono tam zdjęcia lotnicze i warto się  ociupinkę potrudzić )  .Prawdopodobnie z fundacji Kazimierza Odnowiciela w II poł. XI w. powstało w Tumie  opactwo benedyktynów pod wezwaniem Najświętszej Marii Panny i św. Aleksego. Około roku 1140 opactwo przeniesione zostało do Mogilna, zaś klasztor rozebrany, co miało zapewne związek z budową w tym miejscu nowego założenia. W średniowiecznym Tumie, czyli Łęczycy, powstała jedna z pierwszych szkół kolegiackich w Polsce – przetrwała do XVIII w. Archikolegiata Łęczycka w Tumie posiada wspaniały romański tympanon i romańskie freski. Według legendy spoczął w niej Piotr Włost i abp gnieźnieński Jan Janik oraz kilku innych włodarzy Kościoła – znaleziono biskupie groby w trakcie wykopalisk. W podziemiach archikolegiaty zachowały się relikty opactwa NMP.

Konsekracja kościoła odbyła się 21 maja 1161 roku, wzięli w niej udział wszyscy polscy biskupi i książęta. Odbyło się tu 21 synodów prowincjonalnych, nazywanych synodami łęczyckimi. Pierwszy z nich zwołano w 1181, ostatni odbył się w 1547.

Kolegiatę wzniesiono z granitu i piaskowca. Jest to trójnawowy orientowany kościół w układzie bazylikowym, z absydami na końcach osi podłużnej. Od strony zachodniej znajdują się dwie czworoboczne wieże, a od strony wschodniej dwie baszty. Kościół pełnił również rolę twierdzy. Oparł się najazdowi Tatarów w 1241 roku, ale później płonął wielokrotnie – podczas najazdów Litwinów, Krzyżaków, Szwedów

Odbudowa po wojnach i pożarach częściowo zatarła romański charakter budowli, pojawiły się elementy gotyku. W 1569 roku dobudowano renesansową kruchtę osłaniającą piękny romański portal.

 

W latach 1765-1785 z inicjatywy prymasa Łubieńskiego kościół został przebudowany w stylu klasycystycznym. Prace wykonano pod kierunkiem architekta Efraima Szregera przebudowując wieże, główną nawę, zachodnią fasadę, a także okna i wnętrze. W czasie przebudowy kolegiaty powstał stojący obok niej niewielki drewniany kościół św. Mikołaja.

Podczas II wojny światowej kolegiata została w znacznym stopniu zniszczona. W 1947 roku rozpoczęto odbudowę przywracając jej romański charakter. W czasie remontu odkryto w 1954 roku fundamenty pierwotnego opactwa benedyktynów.

W trakcie  prac restauracyjnych w 1952 odkryto w absydzie zachodniej nadzwyczaj ciekawe polichromie datowane  na  XII w.

Na sklepieniu umieszczono grupę  Deesis . Chrystus Królujący na tronie  umieszczony jest w mandorli  na błękitnym tle , otoczony gwiazdami ( obecnie widocznych na pewno jest  6 gwiazd)  . Po obu stronach mandorli widoczne są  pełno-figuralne postacie Matki Bożej – Orantki ( po prawicy Pantokratora  ) i  Jana Chrzciciela ( po lewicy Pantokratora -( postać z brodą ) )   Orantom  towarzyszą cztery symboliczne postacie  -zgodnie z informacjami  Przewodniczki oraz tego co można znaleźć w internecie (między  innymi w wikipedii ) są to  tetramorfy wyglądające na malowidle  jak połączone symbole  orła z rozpostartymi skrzydłami stojącego na barkach czegoś , czego głowę  zasłaniają cztery  tarcze a widoczny korpus wyposażony jest  w  skrzydła i  odnóża  orła  wspierające całość figury  na czterech kołach .  (!) Nie jest to typowe przedstawienie tetramorfy jako połączonego symbolu czterech  ewangelistów do jakiego przywykliśmy czyli przedstawienia symbolicznego Ewangelistów jak zwykle czyli jako lwa , orła , wołu i anioła.

I jeśli jest to symbol połączony czterech ewangelistów to czemu powtórzono go czterokrotnie ? Czy jeden nie wypełnia przesłania ?

Spotkałam się z inną interpretacją wspomnianych symboli . Autorka pracy magisterskiej dot . Teologii Deesis Pani Monika Cecuga nazwała je wyobrażeniami Cherubinów  i z tego względu uznawała cały obraz jako wyobrażenie Adoracji a nie Sądu Ostatecznego

Podobnie interpretuje tę scenę autor strony : http://arthistery.blogspot.com/2011/10/deesis-i-malowido-w-tumie-pod-eczyca.html . Malowidło  z zachodniej absydy kolegiaty w Tumie jest jedynym  takim przedstawieniem tematu Deesis ( lub Adoracji ) z pełnego średniowiecza jakie mamy w Polsce. Jest niezwykle ciekawe nie tylko ze względu na oryginalność przedstawienia  ale także ze względu na przesłanie jakie niosło . Kształt kościoła  z wyraźnym podziałem na część sacrum – prezbiterium w absydzie wschodniej i okrągłe baszty na przeciwko części zachodniej z jej absydą , wieżami o przekroju czworoboków w części profanum  i umieszczonym  w owej absydzie zachodniej pomieszczeniem z ołtarzem mającym  pełnić funkcję  kaplicy dworskiej oraz owe malowidło w tejże kaplicy miały być może  podkreślać   powiązanie władzy świeckiej z kościołem .Byłoby to zgodne z funkcją jaką przyszło pełnić tej kolegiacie jako miejsca wielu synodów i spotkań  władzy świeckiej z kościelną . Cytując za autorem wspomnianej wyżej strony :” postać Chrystusa Pantokratora w mandorli, któremu towarzyszą nie tylko Maryja i Jan Chrzciciel, ale także cztery tetramorfy – połączone ze sobą symbole Ewangelistów w jedno stworzenie. Tego rodzaju rozwiązanie w pełni odpowiada już dorobkowi sztuki bizantyjskiej, ale przede wszystkim wyjaśnia obecność obydwu śmiertelników w towarzystwie nieśmiertelnego. Nadto każdy z tetramorfów zgodnie z wizją Ezechiela wyposażono w cztery koła, co jest jawnym nawiązaniem do oglądanego przez niego Boskiego rydwanu: „Przypatrzyłem się tym istotom żyjącym, a oto przy każdej z tych czterech istot żyjących znajdowało się na ziemi jedno koło. Wygląd tych kół i ich wykonanie odznaczały się połyskiem tarsziszu, a wszystkie cztery miały ten sam wygląd i wydawało się, jakby były wykonane tak, że jedno koło było w drugim” (1 Ez 1, 15-16). Przedstawienia z normalnymi symbolami Ewangelistów (a więc z aniołem, lwem, wołem i orłem) były o wiele bardziej powszechne w XII wieku, toteż nie dziwi stanowisko, że malowidło w Tumie znacznie się różni od innych dzieł tego typu. Co prawda ma ono pewne swoje odpowiedniki na terenie obecnej Austrii, to jednak specyfika ujęcia wskazuje, że być może nie mamy tu do czynienia z ukazaniem Sądu Ostatecznego.

Tego rodzaju motyw może być tylko traktowany w przypadku Tumu jako wyraz pośrednictwa Maryi i Jana w modlitwie, w tym także tej, jaka odbywa się podczas mszy świętej, a nawet przekształceniem motywu władzy nad rzędem dusz sprawowanej przez Zbawiciela. Rozdział pierwszy księgi Ezechiela kończy się bowiem tym, że strwożony prorok widząc chwałę Boga upadł na twarz i dopiero wtedy usłyszał głos, by z powrotem stanąć na nogi. Analogicznie rozwiązanie artysta mógł więc zastosować w kolegiacie w Tumie, gdzie przedstawił chwałę Boga, nie w jej krytycznym momencie, jakim był Sąd Ostateczny, ale jako władzę nad światem w ogóle, co w pełni łączyłoby się z rolą kolegiaty jako specyficznego kościoła przeznaczonego wówczas do organizacji spotkań międzydzielnicowych. Czyżby więc tronujący Chrystus w towarzystwie dwójki pośredników pouczać miał udzielne książęta, że ich władza nie jest nieograniczona i winni się stosować do reguł słowa Bożego (którego dysponentami byli obecni przy nich biskupi)? I jak to się ma do skomplikowanej rywalizacji o prymat władzy, której jednym z najbardziej kluczowych zdarzeń w XII wieku był bunt Gedki w 1177 r. i zwołanie trzy lata później synodu kościelnego właśnie do tej kolegiaty, na którym de facto korzystając z autorytetu kościoła zakwestionowano wolę pryncypatu wyrażoną w ostatniej woli Bolesława Krzywoustego… Skoro w tym czasie msza święta pojmowana była tylko jako akt eucharystyczny, lecz epifania ponownego przyjścia Chrystusa, to tumskie malowidło traktować należałoby jako symbol sprawiedliwego sędziego i władcy. A tego rodzaju przedstawienia nie były wówczas na terenie Polski niczym wyjątkowym, niemniej nie mamy zbyt wiele ich do porównania. Tum na obecnych ziemiach polskim poprzedza jedynie malowidło w jednej z apsyd kościoła Ścięcia Jana Chrzciciela w Siewierzu, gdzie także znajdowało się „wyobrażenie Chrystusa w majestacie, w mandorli, w otoczeniu tetramorfów, cherubinów, a może Maryi i Jana Chrzciciela”. Jednakże stan zachowania nie pozwala na wiarygodną rekonstrukcję tego przedstawienia, którego poszczególne elementy pozostają wciąż w fazie domysłów. „

W rzędzie poniżej grupy Deesis  widać szereg postaci i interpretowane jest to jako szereg Apostołów lub Proroków / Patriarchów  – nie ustalone  .

Kolegiata przez wieki ulegała zniszczeniom wojennym .  Podczas bitwy nad Bzurą we wrześniu 1939 w północnej wieży kolegiaty ukrył się niemiecki obserwator kierujący ogniem artylerii niemieckiej. Artyleria polska ostrzelała kościół, skutecznie likwidując ten punkt obserwacyjny, ale wieża uległa zniszczeniu, a w kościele powstał pożar. Po przejściowym zajęciu okolic Łęczycy przez Wojsko Polskie kolegiata zbombardowana została przez Luftwaffe, co spowodowało dalsze zniszczenia murów i stropów oraz kolejny pożar. Po ponownym wkroczeniu Niemców z kolegiaty zostały już tylko mury bez dachu. Resztki wyposażenia przysypane gruzem i odłamkami dachówek z dachu, który wpadł do wnętrza, splądrowano.

Dopiero w 1947 rozpoczęto powojenną  odbudowę kościoła, która kierował Jan Witkiewicz Koszczyc – były bowiem także plany, by budowlę uznać za nienadającą się do remontu i rozebrać ją. 20 lipca tego roku ordynariusz łódzki odprawił w oczyszczonych z gruzu murach pierwszą po wojnie mszę.Przez następne kilkanaście lat trwały prace budowlane. W nawie głównej dominuje obecnie styl romański, w nawach bocznych – gotyk. Strop nad nawą główną wykonany jest jednak z betonu , obecnie przykryty został drewnianą okładziną . We wnętrzu można podziwiać zachowane deski sufitu  z malowidłami .

Na ścianie wieży zachodniej widoczne są rysunki i zapis informujący  , że wieże mają 87 Ł . Co to za symbol poniżej – to nie wiem , bo podobnież miały gdzieś na ścianach kolegiaty  znajdować się zdenerwowanego budową  kościoła ślady pazurów diabła  Boruty . No comments . 🙂

Wracając na  drogę prowadzącą  do Łęczycy przejeżdżamy obok skansenu – zagrody łęczyckiej . Znajdują się tam 2 budynki mieszkalne typowe dla tego regionu , stodoła , kuźnia , olejarnia , budynek  gospodarczy z pomieszczeniami  dla zwierząt , piwnice i fantastyczny młyn drewniany. Zwiedzających oprowadza tam prawdziwy pasjonat . Niestrudzenie opowiada o eksponatach i wyraźnie cieszy Go każdy gość

serdecznie zapraszam do obejrzenia zdjęć z kolegiaty w Tumie na tej stronie :http://altacarya.com/foto/miejsca-specjalne-special-places/tum-pod-czyc-kolegiata/

 

 

Dodaj komentarz